Ci, którzy mieli kiedykolwiek wstydliwy problem z łupieżem, najpewniej zdają sobie sprawę, jak wiele istnieje na rynku środków, które rzekomo pomagają walczyć z tą jakże mało przyjemną dolegliwością. Wszelkiego rodzaju szampony, specjalistyczne odżywki, czy specjalne, bez przerwy reklamowane remedia na biały kłopot, nie zawsze okazują się skuteczne. A co z jedną ze starych metod, czyli użyciu do mycia włosów zwykłego, szarego mydła?
Moja koleżanka ostatnio znalazła się w bardzo trudnej sytuacji. Pracuje jako przedstawicielka handlowa znanej marki- co więcej marki, która sprzedaje między innymi preparaty na łupież. Okazało się, ze produkt, który poleca innym i usilnie przekonuje o jego skuteczności, jest nieskuteczny. Przynajmniej w jej przypadku. Proszę sobie wyobrazić, jak musi wyglądać przedstawiciel producenta środka na łupież…z łupieżem na włosach. Trzeba przyznać, dość komiczna sytuacja. W tym wypadku, łupież nie tylko stanowił kłopotliwą ułomność w wyglądzie, ale mógł spowodować utratę stanowiska i narażenie firmy na śmieszność. Dlatego koleżanka zdecydowała się na ostatnią deskę ratunku- szare mydło.
Po pięciu umyciach włosów szarym mydłem, łupież zniknęła jak ręką odjął. Raz jeszcze potwierdziła się stara zasada, że stare metody są najbardziej skuteczne. Koleżanka ma już problem z głowy. I to dosłownie.